środa, 13 sierpnia 2008

Pomnik hańby i niezgody.



Pod koniec lipca 2008 roku w Lublinie dokonano zamalowania pomnika upamiętniającego organizację Wolność i Niezawisłość. Rydzykowa gadzinówka zamieściła pełen oburzenia tekst, autorstwa pewnego lubiącego podnosić prawicę w geście "pięć piw" antykomunistycznego dzialacza - geneska Wybranowskiego, wzmiankujący o tym wydarzeniu. Wypociny te zostały skopiowane w szeregu prawicowych portali i forum dyskusyjnych, gdzie okraszone zdjęciem rzeczonego pomnika żywo były jakiś czas temu komentowane. Tekst ten zamieszczamy jako odpowiedź na szerokie koryto gróźb wylanych pod adresem wszystkich polskich komunistów i świętoszkowatych obruszeń wynikłych z faktu akcji lubelskich towarzyszy. Zacznijmy od początku zatem:

Do czego prawicy była potrzebna uchwała Sejmu dotycząca organizacji "Wolność i Niezawisłość", która rzekomo miała się "dobrze przysłużyć Polsce"? Chyba tylko do zamanifestowania po raz kolejny antykomunizmu. Zbliżała się kampania wyborcza. AWSowi polityczna ziemia dość mocno paliła się już wówczas pod dupskiem. W rezultacie poselskiej gry powstał nieświeży produkt koalicji AWS-owsko-unijno-peeselowskiej w postaci uchwały, która zawiera karykaturalny obraz politycznych dylematów po wojnie. Choć już ponad pół wieku minęło, prawda wciąż nie dotarła jeszcze do tych, dla których historia pozostajwała i pozostaje nadal polem do konfrontacji z lewicą. Tylko SLD w Sejmie zaprotestowało w imię elementarnej wiedzy o przeszłości. Prawica ma już wprawę do wykorzystywania Sejmu do celów niegodnych. Nie tylko tym razem posłużyła się sprawdzonym do granic absurdu poglądem, że tylko ona jest patriotyczna.

Co osiągnięto przez tą ustawę ? Jeszcze raz zamącono i zniekształcono obraz patriotyzmu. Naruszono powagę Sejmu czcząc bandytów, którzy wystąpili przeciwko państwu uznanemu już wówczas przez społeczność międzynarodową.
Zaraz po zakończeniu wojny, jakby jeszcze było mało rozlewu krwi, rozpoczęły się bratobójcze walki. Nieodpowiedzialność i głupota prawicy były przyczynami wywołania i kontynuowania tej bratobójczej wojny domowej, która pochłonęła ponad 21 tysięcy ofiar po obu stronach barykady. Po stronie lewicy z rąk WiN-owców zginęło o wiele więcej, 13 tysięcy osób: żołnierzy, przedstawicieli organów bezpieczeństwa, ludności cywilnej, kobiet i dzieci. Spośród nich: 4 tysiące osób poległo w walkach, 3,5 tysiąca zostało skrytobójczo zastrzelonych, ponad 6 tysięcy zamordowano. Groźnie dla oprawców z WiN były także kobiety i dzieci, nie wyłączając niemowląt, bo i one znalazły się wśród ofiar. Mordowano działaczy partyjnych i państwowych oraz obywateli, którzy opowiedzieli się za nową władzą. Czyżby dzisiejsi pogrobowcy tamtych prawicowych bandytów nie znali tych statystyk? Pewnie znają, ale może są przekonani, że zabijanie komunistów jest dobre, moralne i politycznie słuszne. W południowo- wschodniej Polsce podziemie winowskie utrzymywało kontakty z antykomunistyczną, nacjonalistyczno - faszystowską UPA. Odpowiedzialną za hekatombę pomordowanych Polaków na Wołyniu. Jeśłi zatem dzisiejsi prawicowcy mówią o "walce o niepodległość", niech nie zapomną dodać, jak ta walka wyglądała. Niech nie będzie ona jedynie eufemizmem dla zwykłego bandytyzmu, dla mordów i samosądów na rodakach, którym odmówiono prawa do życia, nie mowiąc o prawie do posiadania własnych, odmiennych poglądów politycznych.
WiN to nie była opozycja polityczna, lecz przede wszystkim podziemie zbrojne. Do walki z nim trzeba było użyć nie tylko organów bezpieczeństwa, ale i wojska. Przypomnijmy, WiN to organizacja antykomunistyczna, która powstała we wrześniu 1945 roku po rozwiązaniu Armii Krajowej. Dziś nazywa się ją kłamliwie formacją cywilną, choć liczebność oddziałów zbrojnych wynosiła od samego początku jej istnienia 25-30 tysięcy osób do amnestii w 1947 roku. W swojej deklaracji ideowej WiN domagała się m.in."realistycznie" opuszczenia z terytorium polskiego przez wojska radzieckie i rewizji granicy wschodniej. Podziemie liczyło na powrót do władzy rządu londyńskiego w wyniku konfliktu ZSRR z Zachodem. Było to szaleństwo, które dziś prawicowe oszołomy chcą najzwyczajniej czcić (!). W jaki sposób próbowano osiągnąć te swoje cele? Zbrojne bandy WiN-u atakowały posterunki milicji i oddziały wojska, mordowały osoby akceptujące politykę nowej wladzy lub uznane za takie.

Każda władza, dla przywrócenia normalnych warunków życia, taką "opozycję" w postaci organiozacji i grup zbrojnych, które wystąpiły przeciwko państwu zwalczałaby z calą swoją siłą i bezwględnością, a może i bardziej krwawo niż miało to miejsce u nas. Nie wolno zapominać, że Polska została uznana przez zachodnie demokracje, była państwem legalnym w świetle prawa międzynarodowego, jego granice zaś ukształtowała wola koalicji antyhitlerowskiej.


Prawica maluje historię według czarno-białego schematu. Z jednej strony widzą siepaczy władzy, a z drugiej "niewinnych patriotów" mordowanych przez UB. Oddaje hołd "rycerzom niepodległości", a potępia i skazuje na pogardę peperowców i wszystkich, którzy włączyli się w odbudowę zniszczonego wojną kraju. Zbrojne bandy podziemia wobec skazanych przez siebie ludzi postępowały z całym bestialstwem, o czym zaświadczają zachowane dokumenty i pamięć tych, którzy ocaleli.




Jakie wnioski powinno się wyciągnąć z historycznej już poselskiej akcji uhonorowania WiN uchwałą sejmową i ostatnimi oburzeniami, po "zbeszczeszczeniu" pomnika w Lublinie, okazywanego przez bonzów prawicy i im przyklaskujących klakierów? Po pierwsze nie było nigdy zgody na poniżanie Sejmu, wikłanie go w autorstwo prostackich ocen. Nie ma zgody na dekorowanie naszych miast śmieciami opiewającymi "bohaterstwo" bandyckich poczynań faszyzujących organizacji. Po drugie, oceną historii nie powinni zajmować się parlamentarzyści uchwalający takie maszkary, ani radni miast ustawiający gdzie się da owe pomniki hańby i niezgody, lecz historycy, nie ogarnięci nienawiścią, do którejkolwiek ze stron konfliktu. Większość społeczeństwa uświadamia sobie, że WiN-owcy nie przysłużyli się dobrze Polsce. Bo zabijali tych, którzy poparli reformę rolną i nacjonalizację zakładów pracy oraz chcieli się włączyć w pracę dla kraju. Propagandowy bełkot prawicy w niezmienionej formie przetrwał do dziś. Skoro piewcy prawicowego podziemia wynoszą argument "walki z okupacją sowiecką", to dlaczego zabijano Polaków? Czy aby nie dlatego, że było to bezpieczniejsze niż zabijanie Rosjan? Stawianie z wzór i ideał patriotyzmu organizacji będącej wrogiem państwa polskiego na tej samej zasadzie co UPA czy Werwolf i stawianie mu dziękczynnych monumentów wywołuje słuszne oburzenie i niezgodę na istniejącą sytuację. W całej Polsce tłoczno się zrobiło ostatnio od podobnych obelisków żartobliwie nazwanych przez byłego ministra Ziobrę "miejscami pamięci narodowej"... Oby przykład płynący z Lublina znalazł naśladowców chcących podziękować pamięci bandytów. Rozglądnijcie się po waszych rodzinnych stronach Towarzysze i zarejestrujcie szpecące wasze miejscowości podobne koszmary. Resztę pozostawiamy waszemu własnemu poczuciu smaku.

Brak komentarzy: